czwartek, 31 października 2013

Naszyjnik z żywicy z prawdziwym listkiem paproci.

Naszyjnik z żywicy z prawdziwym listkiem paproci.
Chyba naszyjników jeszcze u mnie nie było. Nie ma mowy, czas to zmienić ;) Dziś pokażę Wam wspaniały wyrób pani Aleksandry, która w swej pracy wykorzystuje nieprawdopodobne materiały. Wisiorek został wykonany z przeźroczystej żywicy chemoutwardzalnej, a we wnętrzu autorka zatopiła najprawdziwszy, zielony listek leśnej paproci ! Zanim jednak pokażę Wam bliżej to cudo, kilka słów o pani Aleksandrze :)

Aleksandra Dajczak


Z wykształcenia bibliotekarz, z zamiłowania webmaster i miłośniczka rzemiosł wszelakich. W roku 2005 założyła portal internetowy www.kuradomowa.com, na którym dzieli się z czytelnikami między innymi swoimi doświadczeniami związanymi z robótkami ręcznymi (druty, szydełko, haft oraz frywolitki) oraz domową sztuką kreatywną (modelowanie z masy solnej oraz modeliny fimo, zdobienie przedmiotów techniką decoupage i inne). W roku 2013 utworzyła własną markę biżuterii kreatywnej Pulchra, którą sprzedaje we własnym sklepie internetowym www.pulchra.pl

I jeszcze informacja o biżuterii Pulchra...

Biżuteria Pulchra

Autorska biżuteria Aleksandry Dajczak wytwarzana od 2013 roku z przezroczystej jak woda i błyszczącej jak szkło żywicy chemoutwardzalnej. Wewnątrz biżuterii Pulchra zatapiane są takie przedmioty jak trybiki z zegarków mechanicznych (styl steampunk), suszone i barwione kwiaty, kolorowe liście oraz trawy, mchy i porosty. Biżuteria Pulchra wykonywana jest od początku do końca ręcznie, z użyciem najwyższej jakości składników, w autorskim procesie technologicznym rozłożonym na kilka dni, dzięki czemu jest idealnie przezroczysta i wykończona na wysoki połysk. Do nabycia w sklepie internetowym www.pulchra.pl

Adresy:

Czas poznać naszyjnik. Posłużę się profesjonalnymi zdjęciami, ponieważ mój aparat nie jest w stanie oddać głębi przedmiotu. 

pulchra logo ciemne


Naszyjnik z żywicy z listkiem paproci








Cena: 49 zł do kupienia tutaj
Moja opinia:
I jak, podoba się ? ;) Ja jestem biżuterią Pulchra po prostu oczarowana. Nigdy nie miałam wyrobów z żywicy, a zamknięcie takich dekoracyjnych elementów we wnętrzu ozdoby jest po prostu mistrzostwem. Wisiorek umiejscowiony został na aksamitce. Jest bardzo leciutki, tak więc nawet nie wyczuwamy go podczas noszenia. W moim odczuciu pasuje do wszystkiego... Do kompletu możemy dokupić kolczyki.Wygląda wspaniale w momencie gdy promienie słońca odbijają się w przeźroczystej masie. Żebyście widziały jak znajome patrzyły na niego łakomym wzrokiem. O nie, nie otrzyma nikt identycznego wisiorka ;) Dlaczego ? Ponieważ został on wykonany ręcznie od początku do końca. Pani Aleksandra włożyła w jego tworzenie masę pracy. Biżuteryjne cacuszko to takie małe dzieło sztuki. Nie wiem dlaczego jeszcze czegoś takiego nie widziała szersza ilość pań. Gorąco zachęcam więc was, moje drogie czytelniczki do polubienia strony Pulchra na Facebooku tutaj i rozpowszechniania informacji o oryginalnych i budzących podziw wyrobach. Jeśli szukacie biżuterii która zachwyci znajome to już wiecie gdzie się udać na zakupy ;) 

Pan "Plątający " i pan " Nic nie robiący " ;)

Pan "Plątający " i pan " Nic nie robiący " ;)
O czym mowa w tytule ? Oczywiście o kosmetykach, a dokładniej o dwóch produktach do włosów, które okrutnie mnie rozczarowały. Otrzymałam je na spotkaniu blogerek od Ambasady Piękna i sądziłam, że spiszą się o niebo lepiej...



Może najpierw coś o szamponie...





Od producenta:
Skład:

Pojemność: 50 ml
Cena: 16.90 zł do kupienia tutaj
Moja opinia:

W moim odczuciu konsystencja szamponu jest tak płynna, że nawet " press " nie ratuje sytuacji. Na szczęście po nałożeniu na włosy, kosmetyk daje dużo piany bez konieczności wylewania całej buteleczki o małej pojemności. Pachnie przyjemnie (zielona herbata) i dla mnie jest to jedyna zaleta. Szampon okrutnie plątał moje pasma. Nie mogłam sobie poradzić z ich rozczesywaniem po umyciu. Jeśli miałabym go stosować na co dzień, od szarpania przy czesaniu straciłabym połowę swej czupryny ;) Czytałam jednak o nim pozytywne opinię więc sądzę, że sęk tkwi w odpowiednim wpasowaniu się do danego rodzaju włosów. 

CHI Total Protect



Od producenta:
CHI Total Protect to lekki preparat, który chroni przed promieniami UV, szkodliwym działaniem wysokich temperatur i chloru.
  • Naturalny jedwab i witamina E zawarte w formule nawilżają i energetyzują włosy chroniąc je jednocześnie przed blaknięciem koloru. 
  • Ekstrakty z mięty pieprzowej, szałwii, rumianku, lawendy oraz z żywokostu lekarskiego to potężny fitoodżywczy i silnie regenerujący zestaw naturalnych składników o właściwościach leczniczych, który skutecznie zapobiega łamliwości i przesuszeniu włosów.
  • Efektem stosowania są zdrowe i lśniące naturalnym blaskiem włosy.
  • Delikatna konsystencja i piękny zapach.
  • Nie natłuszcza włosów i ich nie obciąża.
Sposób użycia:
Po umyciu włosów, osusz je ręcznikiem. Następnie zaaplikuj 2-3 dawki produktu na rękę przy pomocy pompki dozującej i równomiernie rozprowadź na włosach, zaczynając od końcówek aż po nasadę. Wysusz włosy i stylizuj zgodnie z upodobaniem. Stosuj także przed i po wizycie na basenie.
Skład:
Pojemność: 59 ml
Cena: 18.99 zł do kupienia tutaj
Moja opinia:
Jedno naciśnięcie pompki uwalnia odpowiednią ilość kosmetyku o wspaniałej konsystencji. Jest to taka gęsta ubita na sztywno śmietanka :) Zapach przyjemny, charakteryzujący produkty do stylizacji dostępne w salonach fryzjerskich. Poza wymienionymi zaletami nie znalazłam w kosmetyku nic co by mnie zaskoczyło. Nie zdyscyplinował mojej fryzury, ani nie zminimalizował efektu zelektryzowania :( Spodziewałam się idealnego wygładzenia pasm podczas stylizacji, a że cena kosmetyku jest wysoka miałam prawo oczekiwać efektu " wow ". 

No cóż... nie zostałam powalona na kolana przez kosmetyki CHI, jednak swego czasu z asortymenty Ambasady Piękna miałam wspaniały szampon BIOSILK, który namiętnie kupowałam przez długi okres czasu. Potem o nim zapomniałam i przerzuciłam się na kosmetyki czysto przeciwłupieżowe. W związku z powyższym decyzja co do zakupu wyżej wymienionych produktów należy do was :) 

Jeśli chcecie poznać takie nowości zapraszam na stronę sklepu tutaj.

środa, 30 października 2013

Różane masełko.

Różane masełko.
Mała rzecz, a potrafi tak poprawić humor. W niewielkim słoiczku mieści się obłędnie pachnące masełko do ciała z którym aż żal było mi się rozstawać. Niestety mam jeszcze sporo balsamów i innych mazideł do ciała, muszę je więc zużyć by przystąpić do zakupowego szału :) Kosmetyk otrzymałam od Greenhouse.




MASŁO DO CIAŁA Z RÓŻĄ

Od producenta:
Skład:
Pojemność: 50 ml
Cena: 19.50 zł do kupienia w sklepie Pasaż Kosmetyczny tutaj
Moja opinia:
Aparat znów sfałszował kolor etykietki na opakowaniu. W rzeczywistości są to odcienie różu :) Teraz już nie pomylicie masełka , gdyż w ofercie sklepu znajdują się inne rodzaje ( granatowiec, moringa, waniliowe). Słoiczek jest naprawdę malutki o czym świadczy jego niewielka pojemność. Odkręcanie może i nie należy do najprzyjemniejszych czynności, ale wnętrze zostało zabezpieczone specjalną membraną, więc nie uszczuplimy zawartości przez swe zgapienie :)



Masełko jak to masełko, posiada przyjemną dla ciała konsystencję, bielutki kolor i wspaniały zapach. Jest to faktycznie aromat róży w pełnym rozkwicie. Delikatnie otulający ciało, odprężający, pasujący do jesiennej aury. Niestety jak dla mnie rozkosz płynąca z jego wąchania jest zbyt krótka, a może to ja jestem zbyt wymagającą babą ? ;) Masło nie wystarczyło mi na wiele nacierań. Jest to mały pojemniczek i łakomym wzrokiem spoglądam na słoik o pojemności 200 ml. To by była uczta dla ciała ! 
Jeśli chodzi o działanie to nie mam kosmetykowi nic do zarzucenia. Wchłania się doprawdy błyskawicznie, nawilża, nadaje skórze delikatności. Dobrze radzi sobie w łagodzeniu podrażnień po depilacji. 
Niech no tylko skończę swe zapasy... ;)

Chcecie wypróbować działanie masła na własnej skórze ? Zajrzyjcie na stronę Greenhouse gdzie będziecie miały możliwość zakupienia tego, jak i wielu innych naturalnych kosmetyków (klik)Facebook tutaj

wtorek, 29 października 2013

Oliwkowe mydło w płynie.

Oliwkowe mydło w płynie.
Od jakiegoś czasu używam mydła w płynie, które otrzymałam w ramach współpracy od firmy Tomil. Nie przepadam za kosmetykami z zawartością oliwy z oliwek. W przypadku omawianego dziś produktu, zapach przeważył szalę zwycięstwa i powoli moje uprzedzenie zanika ;)


O firmie:
Spółka TOMIL Vysoké Mýto została założona w roku 1991 jako organizacja czysto handlowa, która rozpoczęła swoją działalność na rynku artykułów gospodarstwa domowego i drogeryjnym. W roku 1994 rozpoczęła produkcję pierwszych własnych produktów chemii gospodarczej i preparatów kosmetycznych. W miarę czasu, w związku ze stale poprawiającymi się możliwościami technicznymi i technologicznymi, zorganizowaniem własnego laboratorium i stale wzrastającą wiedzą fachową pracowników, asortyment w tej dziedzinie rozszerzał się również na inne rodzaje produktów.

Rozszerzająca się działalność naszej firmy doprowadziła do założenia spółek filialnych w Polsce, na Słowacji, w Rumunii i na Ukrainie, gdzie znalazła silne zaplecze i w pełni funkcjonalny system sprzedaży oraz dystrybucji produktów.

W chwili obecnej nasze produkty można znaleźć nie tylko na rynkach wymienionych krajów, ale za pośrednictwem naszych partnerów handlowych, również w wielu innych krajach europejskich.



Od producenta:
Skład:
Pojemność: 500 ml
Cena: ok. 6 - 7 zł
Moja opinia:

Higieniczna , łatwa, precyzyjna aplikacja to główna zaleta wyposażenia butelki w pompkę. Uwierzcie, że ani razu mnie nie zawiodła ! Nigdy się nie zacięła, czego nie mogę powiedzieć o moim ostatnim mydle w płynie. Wprawdzie mały defekt, a potrafi doprowadzić człowieka do szewskiej pasji. Mydło posiada kolor jasnej zieleni. Konsystencja nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest odpowiednio gęsta i nie spływa z dłoni. 



Mydło pieni się naprawdę obficie i nawet się tego nie spodziewałam. Podobne zaskoczenie przeżyłam wąchając kosmetyk. Mówię wam coś wspaniałego ! Niby jest to oliwkowy aromat, ale taki świeżutki, delikatny, że potraktowałabym całe ciało tym przyjemnym zapachem. Ograniczyłam się jednak tylko do mycia rąk gdyż mam masę żeli pod prysznic do wykorzystania. W innym przypadku nie wahałabym się ani minutki. Mydło nie wysusza skóry dłoni, dobrze nawilża tak że kremy nie są już codziennym musem w pielęgnacji. Nie podrażnia lecz łagodzi. Po myciu okien moje łapki pozostawiały wiele do życzenia ;) 
Mydło jest bardzo wydajne, ale nawet po skończeniu zawartości opakowania nie będę rozpaczać. Dlaczego? Cena za produkt jest w stosunku do pojemności śmieszna, a możliwość dokupienia mega zapasu pozwala mi sporo zaoszczędzić i przez dłuższy czas rozkoszować się jednym rodzajem kosmetyku.
Z mydełka korzystają dzieci i nie zauważyłam jakichkolwiek niepokojących zmian na ich rękach. 
Jak widać i mydło potrafi człowieka pozytywnie zaskoczyć o czym mogłyście się już przekonać w przypadku wcześniejszej recenzji grejpfrutowej kosteczki do ciała :) Tym razem zaprezentowałam wam kosmetyk dla dłoni, który z czystym sumieniem polecam.

Zajrzycie na stronę Tomil ( klik). Oczywiście polubcie na Facebooku ( tutaj).
Lubicie oliwkowe kosmetyki ? 

poniedziałek, 28 października 2013

Czas na nową firankę !

Czas na nową firankę !
Postanowiłam zakupić nową firankę do salonu. Ta którą mam już mi się opatrzyła ;) W salonie mam dość sporych rozmiarów okno, więc niejako jest problem z doborem odpowiedniego metrażu. Przeglądałam jednak ofertę sklepu Firaneczka.eu i sądzę, że coś tam u nich wybiorę. W szczególności spodobała mi się ta ...



Kryształkowy Zestaw - Wachlarz i Skos z Koralikami




A i ta niczego sobie ;) 




Znajoma już kupowała u Nich firanki i była zachwycona. Żadnych snujących się nitek, wszystko wygląda tak jak na zdjęciu. Mąż uważa, że mam znów dylemat co wybrać i martwi się o swój portfel. Ale co tam faceci wiedzą o dekoracji okien ;) 

A wam która firanka bardziej się podoba ? ;) 
Tutaj profil Firaneczka.eu na Facebooku

Grejpfrutowy maluch :)

Grejpfrutowy maluch :)
To mydełko zostawiłam sobie na koniec, dlaczego ? Bo trochę odstraszyły mnie wiórki kokosowe jako posypka :) Nie lubię jak coś pływa mi we wannie podczas kąpieli, tak więc dodatek potraktowałam jako element czysto dekoracyjny. Poza tym mydełko od pani Uli z Veggie Bubbles daje się poznać jako przyjemniaczek, który w moim odczuciu skończył się za szybko :( Wiecie jak to bywa z tym co przyjemne i miłe...







Skład:
Waga: 30 g
O cenę i dostępność pytacie panią Ulę na Facebooku klik
Moja opinia:

Mydełko zostało wykonane metodą na zimno, a w jego składzie nie znajdziecie niepokojących składników. Urzekł mnie orzeźwiający, mocno owocowy zapach grejpfruta, który tak naprawdę z duszącą słodyczą nie ma nic do rzeczy ;) Zawartość mleczka kokosowego przemawia na korzyść produktu bo dzięki niemu mamy pewność, że skóra nie zostanie wysuszona. Duży plus należy się za masło shea, nieoceniony składnik kosmetyków. 
Mydło pomimo, że nie pieni się obficie to znakomicie oczyszcza i pielęgnuję skórę całego ciała. Z reguły używam żeli pod prysznic, ale musiałam się poświęcić w imię poznania grejpfrutowej kostki :)
Wyrób ten jak i pozostałe z oferty Veggie Bubbles, jest całkowicie naturalny.
Mydło wygląda jak mały prezencik, który możemy podarować znajomej, przyjaciółce tak po prostu bez okazji. W końcu kosmetyczne upominki cieszą kobietę najbardziej :) Jeszcze w tym tygodniu poznacie kolejne mydełko ( do rąk ). Będzie to kosmetyk w płynie, którym od jakiegoś czasu raczy się cała rodzina. 

Zachęcam do zaglądania na stronę Veggie Bubbles hobbystycznej mydlarni wegańskiej tutaj.
Lubicie zapach grejpfruta w kosmetykach ? 

niedziela, 27 października 2013

Kajal przywędrował do mnie aż z Maroka.

Kajal przywędrował do mnie aż z Maroka.
Otrzymałam go dzięki uprzejmości sklepu EtnoBazar.pl sponsora naszego blogerskiego spotkania. W paczuszce dla każdej było jeszcze mydełko, które opisywałam tutaj.


Tego kosmetyku, który pokażę wam za chwilę jeszcze nie miałam. Chociaż nie lubię "kredkować" oczu to nie mogłam powstrzymać się przed wypróbowaniem pakistańskiego cuda na swych powiekach. 






Informacje ze strony sklepu:
Kajal (Kohl) , czyli orientalny preparat ziołowy w postaci czarnej pasty w tubce. Posiada właściwości kosmetyczne oraz lecznicze.   Makijaż przy jego użyciu jest nie tylko trwały, ale przede wszystkim 100% ekologiczny , bez ołowiu oraz sztucznych dodatków. Odpowiedni dla osób w każdym wieku. Pozwala osiągnąć doskonałe efekty , daje odczucie orzeźwienia oka oraz zamyka naczynia krwionośne.
Kajal świetnie koryguje kształt oka, podkreśla linię rzęs oraz dodaje wyrazistości spojrzeniu. Stosowany w makijażu naturalnym , jak i wieczorowym w zupełności zastępuje kredkę do oczu lub eyeliner. Nadaje orientalnego charakteru każdemu makijażowi. Kreska wykonana kajalem jest bardzo estetyczna oraz trwała.
Waga: 4,5 g
Cena: 10.97 do kupienia tutaj
Moja opinia:
Dziewczyny wierzcie mi przyglądałam się temu kajalowi dobre dziesięć minut. A gdy wyciągnęłam patyczek - aplikator z wnętrza tubki, aż oczy wytrzeszczyłam ze zdumienia. To tym mam się malować ? No cóż, kreski równej na powiece zrobić nie potrafię nawet przy użyciu dobrze zaostrzonej kredki, stąd te wątpliwości co do nietypowego aplikatora. Podoba mi się jednak oprawa oczu u kobiet z regionów arabskich.
Kajal jest w stu procentach produktem ekologicznym, bezpiecznym dla osób wrażliwych na większość maskar, eyelinerów. Posiada bardzo intensywny kolor więc może nawet zastępować tusz do rzęs. Nałożony umiejętnie nie rozmazuje się, a nawet ciężko go zmyć dobrej jakości płynem do demakijażu. Spojrzenie po użyciu kosmetyku jest wyraziste, a przy smoky eyes będzie wprost wymarzonym dodatkiem.
Strasznie ubolewam nad faktem, że nie udało mi się zrobić ładnego zdjęcia kajalu na powiece. Mea culpa :(


Nawet po włożeniu sobie do oka patyczka z kosmetykiem nie miałam podrażnień :) Kosmetyk jest mega wydajny, a cenowo wypada korzystnie.
Sądzę, że za jakiś czas kajal przebije tradycyjne eyelinery ... i słusznie !

Kosmetyk z Maroka jak i mydło z opuncją zakupicie (tutaj). Polubcie stronę sklepu na FB (tutaj).
Znacie kajal ? Co sądzicie o nim jako o zamienniku tradycyjnych kredek, tuszów do kresek ? 

Miłośnicy kawy łączmy się ! :)

Miłośnicy kawy łączmy się ! :)
Jak ja lubię kawę... Tą do samodzielnego mielenia po prostu kocham i szczerzę żałuję, gdy w puszce widzę dno. Kolejne brazylijskie odkrycie od Winami tak mi zasmakowało, aż nabrałam ochoty na duże zakupy. Oczywiście po wypłacie ma się rozumieć ;)

kawa-swiezo-palona.pl Winami – Sosnowiec, Poland

Brazil Yellow Bourbon



Moja opinia:


Nie znalazłam tego gatunku w ofercie sklepu, ale sądzę że gdyby się pojawił, cenowo będzie zbliżony do pozostałych kaw opisywanych przeze mnie do tej pory. Ziarenkami o ciekawej nazwie Yellow Bourbon uraczyłam przyjaciółkę. Była zaskoczona delikatnością naparu i czekoladowym posmakiem. Jest to kawa o średniej mocy i niskiej kwaskowatości. Taka idealna dla kobiet, które lubują się w słodyczy :)
Sądzę, że z domowej roboty szarlotką, Brazil Yellow Bourbon jest w stanie odpędzić jesienną chandrę.

Na zakupy zapraszam tutaj i na FB tutaj.
Lubicie kawy łagodne w smaku czy też te dające prawdziwego kopa ? :) 
Copyright © 2016 To co kobieta lubi najbardziej... , Blogger