Pamiętam, że obok domu mojej babci, zawsze rósł dorodny krzew dzikiej róży. Jej kwiaty pachniały obłędnie. Dziś gdy o tym pomyślę, ten przepiękny aromat ciągle gdzieś jest obecny... Wraca we wspomnieniach i... kosmetykach! Nie jestem wielką fanką zapachu róży w produktach do pielęgnacji ciała. Jednak w przypadku kosmetyku marki Cosnature, powiedziałam mu stanowcze "tak"!
Skład:
Cena: 19.99 zł do kupienia w Hebe, Apteki DOZ, Apteki Cefarm, drogerie Eko
Moja opinia:
Nie wiem, pewnie to moje uprzedzenia, ale z pewnymi obawami zabrałam się za testy kosmetyku. Dla mnie większość produktów o aromacie różanym pachnie tak, jak niemodne już ciuchy, wyjęte z szafy babci. Cóż, takie ze mnie dziwadło ;) Zaryzykowałam jednak i postanowiłam poznać nowość. Po sukcesie kremu, który pokazywałam wam tutaj, powinnam być zadowolona z kolejnego produktu nieznanej mi wcześniej marki. Czy tak było w rzeczywistości? Tak!
Balsam zamknięto w wygodnym, bardzo poręcznym opakowaniu. Może szata graficzna nie przyprawia mnie o szybsze bicie serca, ale prezentuje się schludnie i nienagannie. Do dozownika przyczepić się nie sposób. Sprawdza się u mnie znakomicie, uwalnia odpowiednią ilość kosmetyku.
Konsystencja balsamu z miejsca zyskała moje uznanie. Przypomina raczej strukturę delikatnego mleczka. Jest jedwabista, nieco jogurtowa. Fajnie rozprowadza się na skórze, a i wchłania niezwykle szybko. Zapach wcale nie odrzuca. To taka róża w nieco innym wydaniu ;) Wzbogacona słodką, pudrową nutą.
Balsam sprawdza się u mnie fenomenalnie. Świetnie nawilża i odżywia, przy dłuższym, systematycznym stosowaniu nawet wygładza. Używam go także po depilacji, bo dodatkowo nie podrażnia, nie wywołuje szczypania, a działa łagodząco. Pomimo lekkiej konsystencji, należy do kosmetyków wydajnych. Nie pozostawia tłustej, lepkiej warstwy.
Kosmetyk otrzymałam w ramach akcji "Testuję z Twoim Źródłem Urody"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz