Jak ognia wystrzegam się wszelakiego rodzaju olejków do ciała, które na mojej skórze tworzą obraz nędzy i rozpaczy, a w żaden sposób nie wpływają pozytywnie na jej kondycję. Jednak suchy olejek do ciała od firmy Loton, przy pierwszym poznaniu, po rozprowadzeniu na dłoni, zachował się zupełnie inaczej. Jak? O tym w dalszej części recenzji :)
Od producenta:
Skład:
Pojemność: 30 ml
Moja opinia:
Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to oczywiście udane, solidne opakowanie z pompką. Takie buteleczki lubię najbardziej i kosmetyk w takiej "oprawie" wybieram najczęściej. Niestety sporo producentów zapomina o tak prostym, a jednocześnie ułatwiającym życie dodatku - wystarczy dozownik w formie pompki i ogromne grono klientów jest w pełni zadowolone. Na szczęście firma Loton pamiętała, także ogromne oklaski za taki "dodatek". Naturalnie pompka działa bez zarzutu, nie zacina się, a dozuje idealną ilość kosmetyku.
Body Shine zaskakuje konsystencją. Jest odpowiednio płynna, ale nie wodnista. Dobrze współpracuje ze skórą, szybko się w nią wtapia i co najważniejsze, o żadnej tłustej warstwie nie ma nawet mowy! Mnóstwo złocistych drobinek czaruje i spełnia swoje zadanie jak trzeba. Kosmetyk posiada bardzo delikatny zapach, także podczas cieplejszych dni, nie będzie się kłócił z perfumami lub innymi produktami pielęgnacyjnymi.
To niewielkie cudo na dobre rozgości się u mnie podczas lata. Oczywiście już dziś go stosuję, ale w cieplejsze dni, Body Shine rozwinie swoje skrzydła na całego i pokaże co potrafi. A potrafi wiele... Ładnie rozświetla skórę, a uzyskany efekt nie jest tandetny. Myślę, że będzie idealny do podkreślenia opalenizny. O tak! Dodatkowo, wspaniale nawilża, odżywia i wygładza ciało. Wystarczy odrobina kosmetyku, także nie jesteśmy zmuszone go nakładać w porcjach "dla słonia". W taki oto sposób Body Shine zyskuje na wydajności, a cena nie mieści się w granicach niemożliwych do zaakceptowania przez zwykłe kobiety. Dla mnie hit na lato i produkt obowiązkowy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz