Chyba jak każda kobieta, a z pewnością jak większość kobiet, lubię otrzymywać niespodzianki. Nie muszą to być jakieś wielkie prezenty. Liczą się przecież chęci. Jako przyjaciółka marki Nivea, często jestem zaskakiwana takimi niespodziewanymi darami. Uwielbiam je rozpakowywać ;)
W znanym mi doskonale pudełeczku, znalazłam kolejną nowość marki Nivea. Zdradzę wam jeszcze, że tych uroczych opakowań nigdy nie wyrzucam. Pudełeczka się przydadzą, a to stało się nowym mieszkankiem dla podgrzewaczy ;)
Nie przedłużając, zobaczcie co testuję tym razem i czym tak bardzo się zachwycam.
Od producenta:
Skład:
Pojemność: 200 ml
Cena: ok. 30 zł
Moja opinia:
Okazji do przetestowania tego produktu, miałam całe mnóstwo. Nawet dziś musiałam się nim nasmarować, bo słońce przypiekało mocno. Oczywiście nie opalałam się przy ponad trzydziestu stopniach! Jednak nigdy, nawet gdy termometr pokazuje dwadzieścia parę stopni, nie powinniśmy zapominać o ochronie naszej skóry. Tak, zdaje sobie sprawę, że wy to wszystko wiecie, ale warto przypominać i upominać resztę domowników.
Powracając do balsamu... Ja akurat mam wersję SPF 30, ale w Rossmannie widziałam również takie z ochroną SPF 20, czy 15, a także 50. Każdy znajdzie coś dla siebie. Nowość charakteryzuje troska nie tylko o naszą skórę, ale i o nasze ubrania. Dlatego ten produkt należy do wyjątkowych.
Kosmetyk otrzymujemy w smukłej, charakterystycznej dla balsamów Nivea buteleczce. Zamykamy ją i otwieramy na tak zwany "klik". Przemyślany przez producenta dozownik, ułatwia aplikację kosmetyku. Nic się też nie wyleje przez przypadek w podróży, a przecież ten balsam pewnie niejednokrotnie opuści naszą łazienkę. To ci z niego podróżnik ;)
Balsam nie ma zbyt wodnistej konsystencji. Trzeba mu poświęcić nieco więcej czasu, by rozsmarować kosmetyk w sposób idealny. Zapach produktu bardzo mnie zaskoczył. Nie jest nieprzyjemny, jak aromat większości specyfików do opalania. Tutaj mamy jakąś kwiatową kombinację nut, która mi odpowiada.
Balsam może nie wchłania się błyskawicznie, ale nie pozostawia nieprzyjemnej, tłustej warstwy. Oczywiście tworzy na skórze ochronny film, jednak nie jest on lepki i trudny do zaakceptowania.
Produkt świetnie nawilża i odżywia ciało. Nie dopuszcza do powstawania poparzeń słonecznych. Dzięki niemu nie spiekam raka, a moja opalenizna wygląda idealnie. Skóra nie schodzi, nie jest zaczerwieniona, nie szczypie. Balsam nie brudzi ubrań, a dodatkowo należy do produktów wodoodpornych. Bez niego nie ruszam się opalać ;) Wam gorąco polecam ten specyfik, w szczególności na aktualne, mega upalne lato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz