Nie wyobrażam sobie życia bez świec zapachowych. Wiem, że znajdą się ich przeciwnicy, bo niezdrowe, bo coś tam, ale ja mam to w nosie. Uważam, że takie drobiazgi potrafią stworzyć klimat i akurat mnie wspaniale relaksują. Dziś chciałam wam zaprezentować pewne maleństwa, a dokładnie podgrzewacze od Bispol. Jestem nimi zachwycona i to każdym wariantem zapachowym!
Na pierwszy ogień poszła róża... Akurat nigdy nie przepadałam za świecami o tym zapachu, ponieważ kojarzyły mi się zwykle z... perfumami z szaf naszych babć. No, takie dziwne skojarzenia miałam przez długi okres czasu. Jednak w przypadku produktu od Bispol, sytuacja wygląda zupełnie inaczej!
Mamy tutaj bardzo świeży, relaksujący i inspirujący aromat. O dziwo, należy do naturalnych i nie czuć tutaj sztuczności, czy wspominanych brzydkich perfum. Różę odpalałam zwykle podczas pracy przy komputerze - jakoś pasowała mi do podobnej scenerii ;) Dzięki niej miałam większą ochotę do działania!
Dalej mamy też coś kwiatowego, lecz zupełnie innego od poprzednika. To udane i jak dla mnie idealne połączenie nut słodkich z nutami kwiatowymi. Te podgrzewacze będą akuratne dla wielbicieli takich kombinacji. Nie czuć tutaj wyraźnie konkretnych kwiatów, czy innych roślinek. Może więc nie jest to czysta kombinacja z kwiatami śliwki, lecz mega przyjemna i według mnie przepiękna.
Podgrzewacze z tej linii zapachowej odpalałam wieczorkiem, kiedy potrzebowałam chwilki relaksu od zgiełku i problemów dnia codziennego. Paliłam je też wspólnie z różą, co widać na pierwszym zdjęciu i z kolejnymi podgrzewaczami...
To już gratka dla wielbicieli słodkości. Kuszące, słodziutkie i upajające, waniliowe ciasteczko dla łasuchów. Nie jest to jednak aromat mdły i nużący. Ja zawsze miałam problem ze świecami o zapachu wanilii, jakoś nigdy nie przypadały mi do gustu i zazwyczaj jeśli już do mnie trafiały, to oddawałam je znajomym. W tym przypadku było inaczej, ponieważ waniliowe ciasteczko nie oszałamia słodyczą. Myślę, że są to świeczuszki idealne do odpalania podczas popołudniowej kawki, czy spotkania z przyjaciółką.
Jak widać dzięki takim maleństwom, człowiek może się przekonać do konkretnych nut zapachowych. Mnie się udało polubić wanilię!
A na deser zostawiłam sobie coś specjalnego. Według mnie, są to najpiękniej pachnące podgrzewacze, jakie kiedykolwiek miałam i paliłam. W tropikalnej wyspie w wydaniu Bispol, chyba się po prostu zakochałam. Jest to bardzo świeży, energetyzujący i upajający zapach, który polubi chyba każdy. Nie poraża sztucznością, nie jest też zbyt nachalny i nużący. Paląc te maleństwa, możemy chociaż w myślach przenieść się na rajską wyspę, gdzie szum i zapach morskiej bryzy, a także aromat egzotycznych roślin, czaruje i koi.
Myślę, że produkt zagości u mnie na stałe. Bardzo chciałabym zakupić sobie jakąś większą świecę z tej serii, bo jestem przekonana, że też byłaby piękna.
Podgrzewacze to wydatek dosłownie śmieszny. Nie kosztują wiele, jest ich sześć w opakowaniu. Można więc sprawdzać i testować, co komu akurat przypadnie do gustu. Może i nie palą się zbyt długo, ale według mnie jest to okres wystarczający, by wypełnić pomieszczenie wybranym zapachem. Gorąco polecam więc podgrzewacze od Bispol. Nie będziecie żałowali!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz