Dziś krótko, ale na temat. Chciałam wam zaprezentować kosmetyk, który jakiś czas temu był bardzo popularny w blogosferze. Mowa o czarnej maseczce marki Pilaten. Ja swoją mam ze sklepu internetowego e-fryzjernia.pl, lecz myślę, iż w jakiejś osiedlowej, mniejszej drogerii, też coś takiego znajdziecie.
Ja mam akurat maskę w saszetce, ale z tego co mi wiadomo, są jeszcze takie w tubce, które, szczerze powiedziawszy bardziej do mnie przemawiają. Nie przepadam za kosmetykami zamkniętymi w saszetkach, bo akurat tę formę opakowania, uznaję za nieporęczną i mało praktyczną. W tym przypadku zrobiłam wyjątek i maseczkę przetestowałam.
Takie maleństwo kosztuje tylko 1.20 zł i kupicie je tutaj. Niestety na opakowaniu nie ma instrukcji użycia, same chińskie znaczki, więc warto zajrzeć na stronę internetową sklepu e-fryzjernia.pl by wszystkiego się dowiedzieć. Tam bowiem maseczka Pilaten została świetnie opisana. Ja postąpiłam według instrukcji z tegoż z sklepu i nie przeżyłam wielkiego rozczarowania, że jednak coś się nie udało.
Maseczka wygląda nieco przerażająco. Jak sama nazwa wskazuje, jest w zupełności czarna. Nie zasycha na twarzy zbyt szybko, ponieważ proces ten trwa ok. pół godziny. To całkiem sporo, ale można się w towarzystwie tego produktu nieco zrelaksować. Czy działa? Według mnie fajnie oczyszcza i wygładza. Po użyciu tego kosmetyku, buzia wygląda świeżo i zdrowo. Pory nie są zbyt widoczne, a na tym chyba zależało mi najbardziej. Myślę, że przy regularnym używaniu tej maski, stan mojej cery uległby znacznej poprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz