W ramach rozruszania szarych komórek i powodu dla którego możecie odejść, chociaż na chwilkę, od zapełnionego smakołykami stołu, przygotowałam dla was recenzję kremu do twarzy. Dawno nie opisywałam wam kosmetyku do pielęgnacji cery, więc przyszedł czas na nadrobienie zaległości. Dawno nie testowałam produktów marki Byothea, także byłam bardzo zadowolona z możliwości poznania kolejnej dla mnie nowości.
Od producenta:
Skład:
Pojemność: 50 ml
Cena: 49 zł do kupienia tutaj
Moja opinia:
Od bardzo dawna poszukiwałam kremu do twarzy, który mogłabym stosować na dzień i na noc, który byłby przeznaczony dla skóry tłustej i mieszanej, a także by nie wysuszał, lecz dokładnie nawilżał. Sporo drogeryjnych specyfików trafiło więc do mojej kosmetyczki, ale jakoś żaden nie zagrzał w niej miejsca na dłużej. Były nawet przypadki, które wylądowały w koszu zanim zostały opróżnione. Od razu zaznaczam - nie były to produkty tanie :(
Do testów kremów do twarzy podchodzę z pewną rezerwą, ale i ogromną ciekawością. Ten na początku próbowałam bardzo ostrożnie - nakładałam np. tylko na brodę i sprawdzałam, czy nic niepokojącego się nie dzieje. Na szczęście krem zachowywał się nienagannie i koniec końców dałam mu pełną szansę na wykazanie się nie tylko na wybranym obszarze twarzy.
Kosmetyk marki Byothea mieści się w szklanym, schludnym słoiczku. Ma odpowiednio gęstą konsystencję, nie jest zbyt leisty, ani też mocno zbity. Dobrze rozprowadza się na skórze i wchłania w tempie błyskawicznym. Nie pachnie może zbyt urodziwie, ale wierzcie mi, zapach ten da się zaakceptować. Najbardziej zależało mi na działaniu kremu - bo jakżeby inaczej!
Kosmetyk przyjemnie nawilża, wygładza i faktycznie całkiem dobrze matuje. Idealnie nadaje się pod makijaż, gdyż nie powoduje rolowania się podkładu. Moja skóra bardzo go polubiła. Nie reaguje jakimkolwiek podrażnieniem, zaczerwienieniem, nie jest zapchana, tłusta i nieprzyjemna w dotyku. Warto sięgnąć po ten produkt.
Do testów kremów do twarzy podchodzę z pewną rezerwą, ale i ogromną ciekawością. Ten na początku próbowałam bardzo ostrożnie - nakładałam np. tylko na brodę i sprawdzałam, czy nic niepokojącego się nie dzieje. Na szczęście krem zachowywał się nienagannie i koniec końców dałam mu pełną szansę na wykazanie się nie tylko na wybranym obszarze twarzy.
Kosmetyk marki Byothea mieści się w szklanym, schludnym słoiczku. Ma odpowiednio gęstą konsystencję, nie jest zbyt leisty, ani też mocno zbity. Dobrze rozprowadza się na skórze i wchłania w tempie błyskawicznym. Nie pachnie może zbyt urodziwie, ale wierzcie mi, zapach ten da się zaakceptować. Najbardziej zależało mi na działaniu kremu - bo jakżeby inaczej!
Kosmetyk przyjemnie nawilża, wygładza i faktycznie całkiem dobrze matuje. Idealnie nadaje się pod makijaż, gdyż nie powoduje rolowania się podkładu. Moja skóra bardzo go polubiła. Nie reaguje jakimkolwiek podrażnieniem, zaczerwienieniem, nie jest zapchana, tłusta i nieprzyjemna w dotyku. Warto sięgnąć po ten produkt.
Ciekawa marka.
OdpowiedzUsuń